Wcześnie rano, kiedy leżałam jeszcze w jaskini na mchu i spałam obok Arsusa, obudziła mnie czyjaś obecność. Otworzyłam oczy, przetarłam je. Przede mną stała Saphira. Uśmiech miała od ucha do ucha, wesoło merdała ogonem.
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam.
Po chwili obudził się Arsus. Na pewno usłyszał słowa mojej siostry, bo od razu zaczął jej gratulować. Mnie zaś zamurowało. Zaczęłam jej zazdrościć, ale jeszcze bardziej poczęłam się cieszyć. Axl z Caspianem już dorośli, a niedługo urodzą się małe szczeniaki, które z całą pewnością będą mogła niańczyć.
- Matko, to wspaniale! - rzuciłam jej się na szyję. - Gratulacje! Z Loganem, prawda? Ile ich będzie? Jaka płeć? Macie już imiona? Ktoś oprócz nas wie? Powiedziałaś Loganowi? - mówiłam na jednym wdechu.
- Ochłoń trochę. - zaśmiał się samiec alfa.
- Nirvana, ja się wczoraj o tym dowiedziałam. - odparła. - Tak z Loganem... A płeć, imiona, ilość? To wszystko jeszcze niewiadome.
- O mój boże, będę mogła się nimi opiekować, co nie? Powiedz, że tak! - skakałam z radości.
- Miałabym Ci nie pozwolić? - uśmiechnęłam się.
- Może zrobimy sobie własne? - zażartował Arsus.
- Coś ty... - westchnęłam. - Za wcześnie na dzieci.
- Za wcześnie?
- Tak, za wcześnie. - powtórzyłam. - A wracając do tematu... Wiesz jak strasznie się cieszę?
Kolejne kilka godzin spędziliśmy we trójkę, cały czas rozmawiając tylko o szczeniakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz