Rzuciłam się w wir walki. Przeciwnicy napływali wielką falą, wydawało się, że ich ilość się nie skończy. Co chwila rzucali się na mnie grupami, jednak nie starali się mnie zabić. Chcieli mnie wręcz porwać, wcześniej oddzielając od reszty watahy. Miałam dodatkowe utrudnienie, bowiem otoczyli mnie, przez co musiałam być gotowa na atak z każdej strony. Tak, nie chcieli mnie zabić – ale ranili mnie bez oporu. Nabawiłam się już trzech krwistych szram na grzbiecie – pamiątka po czarnym basiorze, który srogo za nią zapłacił.
Po chwili ich ilość zmniejszyła się, przez co mogłam odetchnąć. Pobiegłam w stronę Nirvany, by pomóc jej z przeciwnikami. -Wiesz już co zrobić?! – zapytała, wskazując na diament. Zapeszyłam się. Faktycznie, od początku wojny walczyliśmy i to całkiem nieźle, ale nie mogliśmy ciągnąć tego w nieskończoność, szczególnie, że Watahę Krwawego Pazura zasiliły szeregi nieznanych nam, za to silnych wilków. Jak dotąd diament nie ujawnił swej magicznej mocy, jedynie dodał mi trochę sił. Ale to nie sprawi, że wszyscy przeciwnicy zginą. -Isaly, halo! – krzyknęła alfa wyrywając mnie z zamyślenia – to wojna, nie rozpraszaj się! Wiesz co zrobić z diamentem? - Widziałaś już te silne wilki, walczące przeciw nam? – odparłam pytaniem na pytanie – One trzymają z Watahą Krwawego Pazura! - Tak, są silne – powiedziała strapiona – nie wygramy zwyczajnie walcząc. - Nie możemy się poddać. Nawet jeżeli będziemy ginąć, przyjmijmy te śmierć z honorem! Moje słowa wyraźnie podniosły Nirvanę na duchu. Niestety, nie mogłyśmy dłużej rozmawiać, przeciwnicy znów zaatakowali. Nie udało im się jednak nas rozdzielić, otoczyli nas. Świetnie walczyło mi się z alfą. Gdy wróg atakował jedną od tyłu, druga od razu jej pomagała. W pewnej chwili jeden przeciwnik powalił mnie, i nawet wadera nie mogła mi pomóc. Już miał zadać ostateczny cios, gdy nagle kamień na mojej szyi zabłysnął, a wróg padł na ziemię bezwładny. Spojrzałyśmy na siebie z Nirvaną. -Nie wiedziałam, że ma taką moc. – powiedziałam < Nirwana?> | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz