-Idziemy dokoła świata i dalej!- Odparłam.
- Eee…nie przesadzasz?- Spytała mnie Kaliki. - No może. Więc poza tereny watahy. Tak no 123 kilometry dalej od watahy. Zrobimy takie jakby kółko.- Wyjaśniłam. -Aha. No to ruszamy!- Odparła Kaliki. Gdy opuściłyśmy tereny watahy czułyśmy się dziwnie. Tak jakby bezpańskie. 4 kilometry od watahy. 10 kilometrów od watahy. 70 kilometrów od watahy i żadnego zwierzaka prócz lisów, psów i królików. Ja chciałam jakiegoś nietypowego stwora. Nie wiem smoka, feniksa, jednorożca lub pegaza. Po 100 kilometrach znalazłyśmy osadę ludzi. - Odejdźmy od nich. Nie chcę kłopotów.- Powiedziała Kaliki. - No dobrze obejdziemy ich osadę.- odburknęłam- Zaraz, zaraz. Widzisz to Kaliki? To wielki smok! - O mój królu wilków! Faktycznie. Ludzie złapali go w sidła.- Odparła zdumiona Kaliki. Nagle jakiś facet z piłą łańcuchową zbliżył się do smoka i już miał mu odciąć skrzydła kiedy: - DEVIL NIE!!!- Zawyła Kalki. Biegłam jak szalona. Rzuciłam się na faceta z piłą i go zagryzłam. Inni brali strzelby i próbowali strzelić we mnie. Kaliki jak najszybciej mogła przegryzła linę oplatającą smoka. Potężny smok wstał na łapy i wziął mnie i Kalki na grzbiet. Pofrunęliśmy hen, hen daleko. - Jak się nazywasz?- Spytałam smoka. - Smaug!- Zaryczał smok. - Nasza wataha jest w drugą stronę!- Wrzasnęła Kaliki. Smok nie skręcił tylko leciał dalej i dalej. Wciąż na przód. < Kaliki?> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz