Wszystko zaczęło się od moich narodzin. Miałem 6 rodzeństwa. Jedną z rodziny była moja siostra, która całkowicie się od reszty wyróżniała wyglądem. W naszym stadzie to było najgorsze że nie każdy ją akceptował. Pewnego dnia już jako wilki-szczeniaki wyszliśmy na plac zabaw. Biegaliśmy po polach, skakaliśmy przez rzeczki. Bawiliśmy się jak małe wilki które wykorzystują radość z młodego życia. Jeden z moich braci oddzielił się od nas i wszedł w mroczny las. Myślałem że zaraz wróci ale za chwile usłyszałem pisk małego wilka. Wszyscy wtedy wiedzieli że to jeden z nas. Z lasu wyszło 6 ogromnych wilków a ich przywódca niósł wilczka w swej szczęce. Po cichu odbiegłem od szczeniaczków tak by nikt mnie nie zauważył. Wilczury rzuciły się na moje rodzeństwo a potem ruszyły w stronę watahy. Uciekałem ile sił było w łapach. Zresztą co się dziwić po małym wilczku. Gnałem przez polany i bagna aż nagle aż nagle trafiłem na wodospad. Woda była lekko zamarznięta, ale mi to i tak nie przeszkadzało by się napić. Rozglądałem się po okolicy, szukałem i zwiedzałem. Na małej polance tuż tuż od wodospadu znalazłem jamę. Nie było to zbyt wygodne legowisko, ale leprze to niż nic. Przez rok mieszkałam w jamie ale w końcu doszedłem do takiego wieku że przestałem się w niej mieścić. Gdy miałem już 2 lata wyszedłem na łąkę by coś upolować. Zobaczyłem wilczycę która właśnie pożerała dzika. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Cześć. Jestem West czy mógłbym zjeść z tobą?Już dawno nic nie jadłem i jestem głodny.-Burczało mi w brzuchu a ja stałem i patrzyłem jak jadła.
-Witaj. Ja jestem Amber. Jeśli jesteś głodny to choć najedz się przecież wilki powinny się trzymać razem.-Odrzekła i się do mnie uśmiechnęła.
-Dziękuje. Jesteś słodka.-Trochę się zaczerwieniłem ale powiedziałem jej to w oczy.
Patrząc na nią dało się zauważyć że również niema rodziny tak samo jak ja.Z grzeczności zapytałem czy ma rodzinę, przecież nie powiedziałbym jej że wygląda jak bezdomna. Smutna już odwarknęła że nie i dodała że jej rodzinę rozstrzelali kłusownicy. Zrobiło mi się jej żal i od tamtej pory już zawsze trzymaliśmy się razem(do czasu). Miną rok od naszego spotkania i nocą wyszliśmy na spacer obejrzeć gwiazdy. Leżeliśmy na wzgórzu, aż w krótkiej chwili obok mojej wilczycy coś przeleciało i jej już nie było. Szukałem jej po polach i dolinach ale nigdzie jej nie było. Chodząc tak po łąkach trafiłem na Watahę Srebrnego Księżyca.Podbiegłem do samicy Alfa i po rozmowie z nią przyjęła mnie do swojej watahy.Okazało się że teraz nie tylko znalazłem watahę ale i nową miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz